Testowanie i syndrom szwajcarskiego sera

Testowanie i syndrom szwajcarskiego sera
Nasze testy mają dziury. Dziurami defekty przeciekają do końcowej wersji oprogramowania i trafiają do klienta powodując awarie. Nazywamy to syndromem szwajcarskiego sera.  

 

Jeśli testowanie opiszemy przy pomocy poziomów wykonywania testów (plastry sera) i jeśli mamy świadomość, że w skończonym czasie nie jesteśmy w stanie znaleźć wszystkich defektów (dziury w serze), to rysuje nam się przejrzysty koncept połączenia testowania i tego produktu spożywczego.

Aby wyeliminować defekty, zanim dotrą one do końcowego klienta, nie musimy pomniejszać każdej dziury (pokryć wszystkiego przypadkami testowymi). Możemy optymalizować testowanie poprzez planowania naszych testów na pojedycznych poziomach tak, by nie doszło do pokrycia obszarów. Przy takim podejściu zakładamy, że może nie uda nam się wychwycić większości krytycznych defektów na poziomie testów jednostkowych, ale kolejne warstwy będą mogły już je zablokować.

Koncept walki z syndromem opisuje Marc Rambert w artykule na stronach EuroSTAR http://www.eurostarconferences.com/blog/2012/8/31/testing-swiss-cheese-syndrome [EN]

To powinno Cię zainteresować